sobota, 26 maja 2012

Problemy ze świętymi:)

Odkryłam w piwnicy obrazek z wizerunkiem św. Antoniego, który pamięta jeszcze dom mojej babci, tym samym przypomina moje dzieciństwo. Święty od zgub i spraw sercowych  zatem nie mogłam go tam zostawić:).

Ramka, jak na swój wiek była w bardzo dobrym stanie ( teraz już wiem dlaczego!!!) jedyną wadą było to, że nie była biała:) Umyłam,  odczyściłam,  odtłuściłam, wyszlifowałam  itp - czyli wszystko co mogłam i powinnam zrobć przed zabraniem się za malowanie. Nałożyłam warstę akrylówki i...zrobiły się dziwne brazowawe grudki. Hmmm..spróbowałam na kawałku nałożyć jeszcze jedną warstwę  i oczywiscie jeszcze gorzej. Zatem - praca od nowa...i podejście drugie. Efekt ten sam i znowu ścieranie itp.

Na trzecią eksperymentalną próbę nie mialam siły, poszłam po poradę do starszego sąsiada (złotej rączki) I czegóż się dowiedziam: prawdopodobnie ramka zagruntowana została gorącym olejem lub pokostem ( ponoć przed laty  metoda stosowana powszechnie acz skutecznie) i  marne szanse bym coś mogła zrobić, bo tłuszcz zawsze będzie wychodził - ale korniki napewno nie:)

O...nieee. Cóż trzecie podejście - metoda suchego pędzla, szybko i ostrożnie i powiedzmy, że się udało. Trochę zadrapań jak mawiają moje dzieci i święty Antoni ma nowe ubranie. Jeśli mnie i jemu ( św.Antoniemu) sie znudzi ta biel to spokojnie moge powtórzyć przygotowawcze czynności i ramka będzie jak nowa, brązowa i lśniąca. I tak się teraz zastanawiam, ile ta biel wytrzyma?




Dziś dzień mamy, więc idę świętować (czyt. przygotować coś śłodkiego  i oczywiście przyjać prezenciki:)

Buziaczki dla wszystkich mamusiek:),  przyszłych mammusiek i wszystkich, którzy pamiętają o tym dniu:)
Noenka


niedziela, 13 maja 2012

Malowanie:)

Malowanie, ale nie scian:) ...
Muszę przyznać ,że zdenerwowałam się nieco na transfery ( przejdzie mi szybko:). Do tej pory robiłam je jedynie na małych elementach i wychodziło super. Kiedy zabrałam się za poszewki...lepiej nie mówić:(
Na pierwszy rzut poszła niezbyt duża grafika ( znaleziona wiadomo gdzie: ) Owszem wyszło - choć nieco anemicznie, ale do zaakceptowania. Dodałam mały napis, który niestety lekko się rozmazał. Już chciałam rzucić w kąt, ale maż spojrzał krytyczne łaskawym okiem i orzekł, że nie jest tak zle.Zostawiłam:).



Jako druga miała być poszewka z elementem korony...i masakra. Momentami puste fragmenty, nie wiem czy to może wina tuszu, papieru czy nie wiem czego - generalnie nie do użykowania ( niestety ze złości  zapomniałam zrobić zdjęcia). Wtedy postanowiłam pomalować wzór farbą do tkanin. Troszkę pracochłonne, ale efekt całkiem fajny i trwały ( sprawdziłam!)  



A tak  dla porównania wyglada to w połączeniu, tak dla kontrastu :



Mając umalowane na czarno ręce, dzieci na spacerze - poszłam za ciosem i spróbowalam jak  maluje sie na koszulce. mały motyw i do dzieła. najpierw transfer, by miec kontury - potem pędzelek i malowanko. Też nie jest zle.



Najlepsze jest to, że moje dzieciaki powyciagały swoje kolorowanki i wybrały postacie które chcą mieć na swoich koszulkach ( oczywiście maja być kolorowe) . Nie mówię nie...:) ale ..:)


Na koniec jeszcze transferowe serducho do kompletu poduszkowego:)




Życzę wszystkim miłego tygodnia:)  - Noenka:)



czwartek, 3 maja 2012

Biało i słodko:)

Zamarzyła mi się półka na przyprawy. Pewnie już niemodna i średnio praktyczna. Ale choćby na chwilę postanowiłam spełnić moje marzenie kuchenne. Oczywiście jest biała, z białymi słoiczkami. Póki co się sprawdza. Macie jakieś  doswiadczenia w kwestii praktyczności takiego statego wynalazku?:)




Pozostajac w temacie bieli, zafundowałam poczekoladkowemu pudełku biały kolor, przecierki, a na wierzch serwetkę, która mi się bardzo podoba:) Ot, taki mały przydasiowy recykling:)




Na koniec - skoro mowa o pracach ręcznych:) - coś słodkiego!!!! Krówki - zawijane ręcznie, za którymi moje dzieciaki przepadają, a jedzą je naprawdę przy wyjątkowych okazjach ( dzieci do 6 roku życia ponoć nie powinny znać smaku słodyczy, więc moje maluchy nie przekroczywszy "dzięcięcej osiemnastki" muszą sie do tego przepisu stosować, co nie jest oczywiście łatwe:) Słodycze jadają naprawdę od wyjątkowego święta, (a tych kilka w roku jest:) i kiedy usłyszą słowo - święto ( np 3 maja!!!!) domagają się słodyczy. Dziś sąsiadka podczas spaceru  uraczyła nas kilkoma krówkami, więc nie mogłam pozostać obojętna na błagalny wzrok i wzmiankę, że jest święto!!!! Oto efekt tuż po fakcie:)



Zyczę smacznego tygodnia :):)

Etykiety