sobota, 23 lutego 2013

Facet też potrafi:)

Oj potrafi:)
 Nie dane mi było przeżyć walentynek w mężowskim gronie:), ponieważ praca chciała inaczej i wysłała mnie w tym czasie na kilkudniową konferencję. To jednak  nie oznacza, że walentynek nie było! Kiedy tuż po nocnym powrocie, dwa dni po walentynkowym terminie, rankiem otworzyłam oczy zachwycone niespodzianką dzieciaki krzyczały, że tata to zrobił sam, a ja oczywiście pomyślałam o śniadaniu. Ale one i owszem miały na myśli śniadanie, ale przede wszystkim tacę, którą ujrzały moje zaspane oczy.  Tacę zrobiona przez mojego męża. Myślałam, że śnię. Nigdy w  życiu tego nie próbował, nigdy nie pomagał w tego typu pracach, owszem przyglądał się często co i jak robię, ale raczej tak znad wieczornego telewizora:) Czasami kupował lakier, farbę itp. i często się złościł, że te d...ele:) kradną mi czas przeznaczony dla męża i dzieci.

A tu proszę!!!!!
Kiedy został sam z dzieciakami wpadł na pomysł by coś zmajstrować. Miał to być raczej jakiś decupażowy żarcik a wyszło to:



Róża znalazła się tam zupełnie nie przypadkiem:) Od dziś mama będzie codziennie dostawać kwiatka na śniadanie! ...:) To się nazywa męskie podejście do sprawy:)

Poza tacą było oczywiście śniadanie i kawa i i rogaliczki migdałowe ( upieczone przez teściową:)


Takie to miałam w tym roku walentynki:) Zaskoczenie totalne..:)

wtorek, 12 lutego 2013

I znowu drewno...:)

Tym razem drewno, szkło i korek ...tak do kompletu. Rocznicowa herbaciarka( ewentualnie szkatułka na drobiazgi), butelka na rocznicowa nalewkę i podkładki  na wspomnienia przy winie lub herbatce:) Zrobiona dla przyjaciół z okazji rocznicy ślubu. Głowy motyw to pamiątkowe zdjęcie ślubne (  na potrzeby tego wpisu z rozbłyskiem, wiadomo z jakiego powodu:). Do tego stosowne życzenia.  Kolorystyka dostosowana do wystroju wnętrza szacownych jubilatów:)...oczywiście wnętrza domu:) Mam nadzieje, że prezent się spodoba.




sobota, 9 lutego 2013

Uratowane drewno:)

Dwie skrzyneczki po alkoholu, uratowane od śmietnikowej zagłady. Jednakowe, a jednak inne. Jedna pobielona, z delikatną domieszką brązu i napisem, druga pomalowana i postarzona, z  napisem i dekorem:) Jednak już służy jako pojemnik na świeczki, druga czeka na swoje przeznaczenie.
 Nie mogę się zdecydować, która z nich bardziej mi się podoba...:)







Miłego wieczoru:)



wtorek, 5 lutego 2013

Pomarańcza rządzi:)

Nie tyle owocowa pomarańcza, co kolor pomarańczowy zawładnął na chwilę naszymi dekoracjami, chcąc zapewne przywołać wiosenne ciepełko:) 

Na pomarańcz zachorowały moje dzieciaki, a że miałam pod ręka kilka drobiazgów, to na domowej ławce obok bieli i beżu,  na chwile  zasiadła owa pomarańcza:)




A co to ma wspólnego z pomarańczą? już wyjaśniam...:) Na cynamonowy zapach świeczki ( jeszcze świąteczny, ale musi wypalić się do końca)moje dzieciaki mówią: zapach pomarańczowy - kojarzony oczywiście ze świętami i zapewne pomarańczowymi dekoracjami. Po drugie - hiacynt niedawno zakupiony, starannie podlewany i od dwóch dni sprawdzany co najmniej kilkanaście razy dziennie - według maluchów musi  zakwitnąć na pomarańczowo!!!! Tak, by pasował do reszty. Na nic się zdają tłumaczenia,  że pewnie będzie różowy albo biały, bo maluchy w markecie napewno wybrały pomarańczowy:)
 


Zobaczymy co nam pan hiacynt  już niebawem pokaże:) 

Pozdrawiam pomarańczowo czyli bardzo ciepło:)

piątek, 1 lutego 2013

Zaległości:)

Ale mam zaległości! Jej...jak dawno mnie nie było! Oczywiście w miarę wolnych chwil zaglądam do Was, ale nie mam czasu by wrzucić coś od siebie. Jednak kiedy zobaczyłam ostatni wpis i datę...już się poprawiam. 

Niewiele dzieje się ostatnio w kwestii mojej wytwórczości, choć kiedy pomyśle, coś tam się znajdzie:) Problem polega na tym,  że nie potrafię ując i wyeksponować- czyt. zrobić fajnego zdjęcie temu czemuś:) Zrobię zdjęcie...i na tym się kończy, bo wygląda okropnie. Podziwiam wasze zdjęcia..ech. Tak jest i z tymi, które właśnie zgrałam z aparatu. Cóż, widać nie jest mi dane zostać fotografem:), choć nie poddam się tak szybko! 

Skoro nie mam nic do pokazania to......ale, ale...

Jest coś, coś wyjątkowego. Serduszko, wyjątkowe - ale bynajmniej nie przez fakt tego, że jest wyjątkowo artystyczne. Zrobiłam je dla dziewczynki, która wybierała się do szpitala, a miała tam spędzić sporo czasu...sama je wybrała...



Tak naprawdę  zrobiłam to serduszko w ramach eksperymentu transferowego i  ku mojemu zaskoczeniu wyszło...Leżało sobie na dnie pudelka z serduszkami i nie bardzo wiedziałam co z nim począć. Kiedy Ania miała wybrać sobie serduszko, które będzie jej towarzyszyło w szpitalu, z wielu innych, kolorowych i bardziej  dziecięcych wybrała właśnie to. Razem z jej mamą byłyśmy zaskoczone, ale i wzruszone. Cóż więcej można dodać...

Żeby nie było tak poważnie to jeszcze jeden wytworek.. butelkowy:), choć wydaje mi się ,że już go wam pokazywałam...a może i nie:)


Pozdrawiam cieplutko:) Noenka 



Etykiety