Mowa a malutkich buteleczkach - nie wnikam w to, co pierwotnie zawierały:) Pózniej pewna sąsiadka przechowywała w nich syropy domowej roboty oczywiście. Kiedy skończyły swój żywot, mąż owej sasiadki miał je wyrzucić. Wprawne oko zbieracza:), błagalny wzrok by mi je dał, zdziwiona mina sąsiada i już były moje.. Takie maleństwa musiały być odpowiednio potraktowane. Odpowiedznio czyli słodko i delikatnie. Oto co powstało:
Niewiele było trzeba: szorowanie,biała farba, moje uulubione ostatnio nakrapianie i rerto zdjęcia ( choć i Pocałunek Klimta też się załapał:) i lakierowanie oczywiście!
Buteleczki uratowane, cieszą moje oko. Nie mam niestety pomysłu jak wykorzystać je praktyczne, bo walory estetyczne są niepodważalne:)
Czekam na Wasze nieocenione opinie, pomysły i sugestie:) Pozdrowionka dla wszystkich:)