Pewnie wiele z was tak właśnie myśli: światło to ciepło. Dlatego ja też nie jestem w stanie przejść obojętnie obok czegoś, co może nam dać taki kawałek ciepełka. Świeczniki, podstawki pod świeczki i same świeczki - tego u mnie nie brakuje. Nawet dzieciaki na dobranoc życzą sobie i proszą: "mama zapal takie ładne światełko na zasypianie". Dlatego nie mogłam przejść obojętnie obok latarenki, w której co roku harcerze przynoszą do mojej pracy Betlejemskie Światło Pokoju.
Stały sobie trzy egzemplarze, tradycyjnej drewnianej latarenki, wygrzebane przez panią sprzątającą i przygotowane do wyrzucenia - więc bez namysłu wzięłam jedną z nich. Pomalowałam na biało, przetarłam nieco i mamy latarenkę:)
Nie ma w niej świeczki, bo póki co cieszą się nią dzieciaki, a że nie mogą zdecydować się na kolor świeczki ( różowy czy zielony!?) stoi sobie pusta, by po odpowiednio krótkim czasie powrócić do mnie:) Wtedy też otrzyma świecę, taką na jaką zasługuje:) Cóż dzieci uczą cierpliwości...:)
Cieplutko pozdrawiam:)
Cudowna latarenka:)Ja też bardzo lubię:)
OdpowiedzUsuńDziękuję za odwiedziny i miłe słowa pozostawione na blogu.
Ślę ciepłe listopadowe pozdrowienia z uśmiechem serca*
Peninia ♥
http://peniniaart.blogspot.com
Ja uwielbiam wszelkiego rodzaju latarenki:)Twoja jest śliczna.Pozdrawiam serdecznie:)))
OdpowiedzUsuńPiękna latarenka! A dzieciaczki słodkie... "światełko na zasypianie", nie no, rozczuliłam się :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
śliczne :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za odwiedziny i miłe słowa. Ja też uwielbiam świeczki i latarenki. Wyszła ci fajnie i na pewno po zapaleniu jest super.....
OdpowiedzUsuń