Wprawdzie taka makatka zawsze kojarzyła mi się w wytworami ozdabiającymi dom mojej babci, to jednak to co uszyłam tak też nazywam. Zdjęcia we wcześniejszym poście zapowiadały owa makatkę:) Kiedy już powstała i zawisła, okazało się, że wygląda inaczej iż ją sobie wymarzyłam. Zatem powisi zapewne do momentu aż znudzi, opatrzy...:)
Doszłam do wniosku, że nic straconego, bo poszczególne elementy ( poza napisem) są doszywane tak, by w każdej chwili można je zmieniać lub wymieniać na inne ...i tak też zapewne będzię. Falbankowe kieszonki nie muszą służyć jedynie do ozdoby, można włożyć do nich - jak zaproponowała młoda dama:) - saszetkową kawę lub herbatę i będzie ponoć jak w kawiarni:) Zastanowimy się na dziecięcymi pomysłami - póki co wygląda tak:
Dziecię wie, co mówi:)) Makatka ma duszę:))Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńdziękuję za odwiedziny i zapraszam częściej:) a teraz idę się "rozejrzeć" u Ciebie.
OdpowiedzUsuńpozdrowionka
Nie wiem Noenko jaką sobie makatkę wymarzyłaś, ale ta jest jak marzenie:) Jest śliczna!
OdpowiedzUsuńNa moim blogu czeka na Ciebie od piątku wyróżnienie do odebrania:) Wyróżnienie jak najbardziej zasłużone!
Ściskam mocno:*
Makatka marzenie i wzbudza zachwyt ,bardzo mi sie podoba , pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńSuper wykonanie, a i pomysł z saszetkami bardzo ciekawy! Ekstra!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
fajny efekt :) falbanki przy kieszonkach wywołały mój uśmiech - kilka dni temu wydziubałam lnianą poszewkę z falbankami ;) FALBANKI RZĄDZĄ!!!! ;-)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy pomysł, i piękne wykonanie.
OdpowiedzUsuńzapraszam równiez do mnie