wtorek, 25 grudnia 2012

Świąteczna migawka:)

Udało mi się wyrwać świąteczną chwilkę, by spędzić ją razem z Wami i oczywiście  bardzo się z tego powodu cieszę:) Zatem zasiadłam do Waszych stołów i delektuję się atmosferą Waszego Bożego Narodzenia...

Pięknie u Was... a to napewno sprzyja świątecznej, rodzinnej atmosferze:) Ja też starałam się, by także dekoracje krzyczały o tak ważnym wydarzeniu jakim jest Boże Narodzenie...

Czy mi się udało - nie wiem. Najważniejsze, że bardzo pomogły w przywołaniu tego co najważniejsze: miłości, radości, spokoju, nadziei...czego i Was życzę:)



niedziela, 23 grudnia 2012

Życzenia...

Ciągle w biegu, przedświąteczny rozgardiasz,  jutro jeszcze do pracy, więc świąteczne zdjęcia pozostawię na wolną świąteczną chwilę ( a taka zapewne się znajdzie:) Jednak nie mogę nie życzyć WAM Kochani i Kochane:) dobrych, radosnych, rodzinnych, a przede wszystkim pełnych MIŁOŚCI Świąt Bożego Narodzenia!







poniedziałek, 17 grudnia 2012

Bez złota ani rusz:)

Jak ten czas biegnie...Właściwie wszystkie ozdoby przygotowane, pozostają inne przygotowania, aranżacja dekoracji i samo świętowanie:) Bez złotych dekoracji to nie święta, mawia moja koleżanka. Zatem i małego złotego akcentu nie mogło zabraknąć:)



Miłego przedświątecznego tygodnia:)

sobota, 8 grudnia 2012

Podusie:)

Uwielbiam poduszki, jaśki, poduszeczki. Mimo ograniczonej powierzchni zawsze znają u nas swoje miejsce. Kilka tygodni temu porwałam się na zrobienie poduszek z kwadratów, póki co czeka na dokończenie- niestety nie spełnia moich oczekiwań:). Jednak z rozmachu zrobiłam kolejną , biała,  nie z kwadratów, ale "coś w tym stylu" czyli zdecydowanie łatwiej i szybciej. Druga biało - niebieska, już nie szydełkowa, a zrobiona z resztek na drutach. Zdecydowanie ocieplają zimową aurę, nawet jeśli w mieszkaniu jest cieplutko.










 Na razie tyle robótek, ponieważ na swoją kolej czekają poduchy świąteczne, ale te na razie w fazie przygotowań:)

 U mnie dziś ranek zdecydowanie na minusie- o szóstej było - 20 kresek ! Teraz zdecydowanie cieplej- jedynie - 9 :) czyli cieplutko i pora sprawdzić czy sanki będą chciały jechać na spacer:)

czwartek, 6 grudnia 2012

Dziwne ozdoby:)

Kiermasz przedszkolny coraz bliżej, więc praca wre:).  Dziś zostały zakończone prace na wersją sepiowo- lniano- naturalną ( jak zwykle średnio przypadła do gustu dzieciakom, bo takich dziwnych to NAPEWNO nikt kupi, takie dziwne) Po wytłumaczeniu, że to taka wersja dla dorosłych, można je było zabrać do przedszkola:)  Na szczęście będzie jeszcze wersja złoto i czerwień, więc Anielka nie będzie musiała tłumaczyć koleżankom, że mama chyba  dobrze nie widzi kolorów, bo tak już się zdarzyło. Swoja droga, czy dzieciom kiedyś zaczną się podobać kolory poza różem  i niebieskim ( Anielka) i wojskowo zielonym, ewentualnie intensywnie  brązowym ( Nikodem)?






Jeśli się nie spodobają przedszkolnym klientom, znajdą się osoby, które je przygarną:) - taką przynajmniej mam nadzieję:)

poniedziałek, 3 grudnia 2012

By nie przespać Adwentu...

Tytuł posta oczywiście nie jest przypadkowy. Kiedy zastanawiałam się jak powinna wyglądać nasza dekoracja adwentowa  i głośno  stwierdziłam, że nie będzie to typowy wieniec adwentowy, bo nie mam żadnych zielonych gałązek, dzieci specjalnie nie rozpaczały. Ponieważ zwykle biorą czynny udział w tego typu przygotowaniach, zaproponowałam kilka wersji. Rożne świeczki, rożne dekoracje, a przy tym rozmowa o samej istocie tego czasu. Przyznam, że nie jestem zwolenniczką rozpoczynania Bożego Narodzenia w pierwszym dniu Adwentu, tego też staram się uczyć moje dzieci. Cierpliwie tłumaczę, dlaczego w domu nie może być choinki, mimo, że w sklepach i na rynku już stoją przystrojone drzewka. Podobnie sytuacja ma się z nowym światełkami czy ozdobami, które się tworzą:)  i dzieci też  mają w tym swój udział. Ze trzeba poczekać, że cierpliwość popłaca, że nie o dekoracje tak do końca chodzi i żeby nie przespać adwentu, bo możemy nie zauważyć że jest Boże Narodzenie( bo czymże się różni od sklepowego adwentu) Jednym słowem tysiące pytań i trudne odpowiedzi:)

 . ...Kiedy doszliśmy do porozumienia w sprawie dekoracji, ich koloru ( dlaczego nie różowy, żółty srebrny czy złoty... mammooo?) to okazało się, że moje dzieci doskonale radzą sobie z tym czasem oczekiwania  na dekoracje, prezenty i wreszcie na samo sedno czyli religijny wymiar Bożego Narodzenia. Same zaproponowały, by przy świecach położyć dwa  nietypowe anioły:  "Bo one mamo, tak  na kogoś czekają, tak ja my na małego Jezuska "...
 Przyznam z zadowoleniem, że mój wysiłek  nie poszedł w las:) i nie mam na myśli dekoracji...

A dekoracja wygląda tak, chociaż pojawił się problem z wielkością świec: ( dlaczego nie są jednakowe? - bo tylko takie miałam, a powinnam jednak mieć jednakowe ) A skoro nie są jednakowe, to druga świecowa ideologia brzmi tak: "Duża zapalona świeca to mama, mniejsza się nie pali, bo taty nie ma w domu, a dwie małe to my, więc zapalić je choć na sekundę trzeba, bo może się nie palą???:):)





A skoro była mowa o tworzących się dekoracjach to na koniec jedna z nich: 




Pozdrawiam cieplutko :) Noenka

sobota, 24 listopada 2012

Skoro wszyscy...:)

Skoro wszyscy zaczynają ( bądź są już na finiszu ) dekoracyjne przygotowania do świąt, ja nie mogę zostać z tyłu:) I choć bardzo mnie mobilizujecie moje drogie koleżanki, to tak naprawdę najbardziej mobilizują mnie dzieciaki, które już we wrześniu zapowiedziały, że w grudniu w przedszkolu odbędzie kiermasz  i muszą dać "przyzdoby" i musi ich być dużo, żeby wszyscy mogli kupić:) A, że cel szczytny, bo zbiórka pieniędzy dla poważnie chorej koleżanki, do pracy zabrałam się wcześnie( oczywiście prace jeszcze trwają ) 

Systematycznie tez powstaje katalog kiermaszowy, po to by wszyscy z zaciszu domowego komputera i strony internetowej przedszkola mogli wybrać co zechcą kupić. Fajne jest to, że każdy każdy może dodawać swoje zdjęcia i propozycje...i tak aż do połowy grudnia. Potem wielki kiermasz:) 

Dziś pierwsza odsłona przygotowań do kiermaszu i świąt, wszak bliscy i dalsi znajomi tez liczą na prezenty. Zatem szycie, klejenie i malowanie zdominowało moje wieczory- ku radości maluchów. Kiedy czasami narzekam, że nie mam czasu i czasami siły  - zdeklarowały się, że chętnie będą chore, by mama miała więcej czasu na  tworzenie. Ta opcja nie wchodzi w grę, więc wieczory nam już zaplanowane.





Na tym nie koniec, niebawem kolejna odsłona świątecznych przygotowań:)



niedziela, 18 listopada 2012

Światło to ciepło:)

Pewnie wiele z was tak właśnie myśli: światło to ciepło. Dlatego ja też nie jestem w stanie przejść obojętnie obok czegoś, co może nam dać taki kawałek  ciepełka. Świeczniki, podstawki pod świeczki i same świeczki - tego u mnie nie brakuje. Nawet dzieciaki na dobranoc życzą sobie i proszą: "mama zapal takie ładne światełko na zasypianie". Dlatego nie mogłam przejść obojętnie obok latarenki, w której co roku harcerze przynoszą do mojej pracy  Betlejemskie Światło Pokoju. 

Stały sobie trzy egzemplarze, tradycyjnej drewnianej latarenki, wygrzebane  przez panią  sprzątającą i przygotowane do wyrzucenia - więc bez namysłu wzięłam jedną z nich. Pomalowałam na biało, przetarłam nieco  i mamy latarenkę:) 




Nie ma w niej świeczki, bo póki co cieszą się nią dzieciaki, a że nie mogą zdecydować się na kolor świeczki ( różowy czy zielony!?) stoi sobie pusta, by po odpowiednio krótkim czasie powrócić do mnie:) Wtedy też otrzyma świecę, taką na jaką zasługuje:) Cóż dzieci uczą cierpliwości...:)


Cieplutko pozdrawiam:)

niedziela, 21 października 2012

Niesforne kwadraty:) i ukochany len:)

Powoli robi się zimno, po powrocie z pracy chciałoby się wtulić w coś miłego i ciepłego. Czerpiąc i inspiracje od Was kochane dziewczyny, zamarzyłam sobie pled z kwadratów- milutki i cieplutki. Fajne jest to, że kwadraty można robić w tak zwanym międzyczasie, więc zabrałam się do pracy:) Nie jestem w tym najlepsza, choć coś tam na szydełku robiłam.






Niestety - wychodzą koślawe i nie potrafię ich ładnie połączyć:( Póki co powstanie jedynie poszewka na poduszkę. Mam do was prośbę. Może wyjaśnicie mi jak prosto i ładnie połączyć te maleństwa? Próbowałam dwóch sposobów i żadem mnie nie zadowala.

Druga poszewka bardzie cieszy moje oko. Zakupiłam przypadkiem mały kawałek tkaniny ze sznurkowym wzorkiem. Śliczny:) Dodałam już inny tył, doszyłam lniane kokardy i mam kolejna podusię:)



Pozdrawiam wszystkich cieplutko:)



sobota, 29 września 2012

Kawałek bieszczadzkiej jesieni i ...maki:)

Kiedy oglądam to co robicie, to ogarnia mnie złość, że ja tak pięknie nie potrafię:(.. Więc kiedy tylko mogę, to zasiadam by popodziwiać, napatrzeć się, chłonąć...Nie zawsze piszę , za co przepraszam. Ja owszem, coś tam robię, ale kiedy już zamierzam Wam to pokazać, to zajrzę do Was i  odwaga mnie opuszcza..:)  

Sobotni wieczór  jakoś tak dodaje odwagi, zatem pokazuje co zmajstrowałam w prezencie z okazji rocznicy ślubu. Prezent poniekąd zamówiony, bo związany z prezentem ślubnym jaki jubilaci otrzymali przed laty: deseczka i wałek, atrybuty nie tylko kuchenne:) Młodym miały służyć do wzajemnego dyscyplinowania się:) Były oczywiście zwyczajne i tak naprawdę zastosowanie znalazły jedynie ( i na szczęście!) w kuchni. Po latach jubilaci przypomnieli sobie o tym śmiesznym prezencie...a ja to wykorzystałam i w wersji mini obdarowałam ich ową deseczka i wałkiem. Tym razem z makami, pasującymi do wystroju kuchni i stosownymi napisami:)






Pokaże Wam dziś jeszcze jesienny kawałeczek Bieszczadów, a właściwie okolić Jeziora Solińskiego i zapory. Piękna pogoda i widoki nieziemskie:) Ta aura sprzyjała międzynarodowym jesiennym ćwiczeniom GOPR:) Z tego co było widać w Bieszczadach możemy się czuć bezpiecznie:)





środa, 12 września 2012

Z różem ku jesieni:)

Dlaczego ten czas tak biegnie? Czy ktoś wie?:) Wydaje mi się, że nie nadążam za tymi porami roku. Dlatego u mnie lato nie chce za bardzo ustąpić miejsca jesieni i jakoś się godzą w jednym kubku. Różowe emaliowane, pastelowe cudo stało sobie zakurzone na wystawie, więc się skusiłam, a że po drodze moim maluchom wpadły w ręce czerwone kulki ( mamo- co to za roślina? Niestety mama nie wie, pewnie jakiś rodzaj żywopłotu :) i  zadomowiły się na chwilę w w różanym kubeczku:



A skoro mowa o różach, pastelach i lecie to teraz coś, co ostatnio zrobiłam. Niestety nie do końca  wykończone, bez tasiemek,  ale nie wiem czy przed oddaniem będzie czas na zdjęcia. Literka oraz ptaszek i konik dla małej Alicji:)

Pozdrawiam cieplutko i  idę gonić uciekający czas:)

wtorek, 21 sierpnia 2012

Porobiło się:)

A właściwie to ja, pod wakacyjną nieobecność maluchów,  nie mogąc usiedzieć spokojne zabrałam się za "kombinowanie"( słowa mojego M:) Z tego kombinowania wyszły takie oto stworki:)

Nie, nie ...to nie rękodzieło:) To moja lawendowa dekoracja - tak na dobry początek:)


Na początek nieco recyklingu - pudełeczko po winie stało się pudełeczkiem na ...jeszcze nie wiem co:) Pobielone, brązowione i z napisem zapewne znajdzie swoje miejsce.



Kolejna porcja recyklingu i słowa mojego M- " Nie możesz przejść obojętnie obok rupieci?" Widać nie mogę, bo takowa skrzyneczkę po owocach przyswoiłam sobie na osiedlowym parkingu, kiedy to jej właściciel usiłował się jej pozbyć. Pomalowałam na biało, dodałam napis, celowo nie do końca starannie wykończony i jest pojemniczek, być może na na zabawki:)





I jeszcze jedno z kolekcji pudełeczek - tym razem uczciwie zakupione i przerobione. Uwielbiam lawendę, jednak  sezonowo, więc jedna strona pudełka dostała lawendowe przybranie na lawendowy sezon,  druga jest biała, przetarta by mogła służyć w czasie kiedy będę tęsknić za lawendą:) A tak serio to wynik praktycznego podejścia do sprawy :)




 I to by było na tyle:)  Czekam na dzieciaki, które po tygodniowej wizycie u babci ocenią moje starania:)

 Pozdrowionka dla wszystkich:)

środa, 15 sierpnia 2012

Dziś serwetkowo:)

Pogoda sprzyja tylko temu, by zaszyć się pod ciepłym z kubkiem kakao w dłoni i planować, wymyślać... Dzięki temu, że na zewnątrz nieciekawa aura, nie tracąc przytulnego gniazdka z czeluściach fotela - pomachałam  palcami  i po wczorajszym wieczorze i dzisiejszym poranku ukazała nam się taka oto serwetka:



 Bardzo lubię robić na szydełku, choć do blogowych mistrzyń mi daleko, oj daleko...Jeśli nadal będzie padać to powstaną kolejne:) 

Pozdrawiam cieplutko:) Noenka:)


poniedziałek, 30 lipca 2012

Drewno, drewno..:)


Witajcie. Dziś drewniany pościk:) Kupiłam przypadkiem (właściwie to zrobił to mąż) drewnianą zdewastowaną, starą skrzyneczkę i tak naprawdę to miała dostać się w ręce męża i służyć do przechowywania męskich przydasi:), ale po przyglądnięciu się  skrzyneczce - stała się moja własnością. Przetarłam białą farbą i...niezbyt mi się podobała, więc dodałam brązowych przecierek, obtarć, napis...i oto ona. Już znalazła swoje zastosowanie i wcale się służy do przechowywania śrubek, nad czym ubolewa  jej znalazca. Ja nie..:)



niedziela, 22 lipca 2012

Ku jesieni:)


Ku jesieni , bo dziś takie nieco jesienne klimaty :) owoce, zbiory, nalewki, herbatki...

Szybciutko i decupażowo:) i choć niestety ostatnio mam dosyć mało czasu i możliwości, by robić coś w tym zakresie. Klejenie, malowanie, lakierowanie itp wymaga chwili i odpowiedniego warsztatu czyli chociażby kawałka stołu, a wtedy robi się bałagan... ciekawskie łapki i oczy są natychmiast:)


Czas nalewkowy ( w znaczeniu tworzenia a nie spożywania :) uważamy za rozpoczęty, a zaczynamy od podstaw czyli od odpowiedniego stroju zwanego buteleczkami. Oto pierwsze z nich: malinówka i aroniówka:



W tak zwanym międzyczasie zrobiłam też pudełeczko na herbatę ( odczekało swoje...oj odczekało) i już ma nowego właściciela, wielbiciela herbatek oczywiście 



Tworzy się następne:) ale i na nie przyjdzie czas- póki co faza wstępna wygląda dosyć fioletowo:) O tym innym razem:)

Miłego tygodnia:) Noenka 

poniedziałek, 16 lipca 2012

Kolejne maleństwo:)

Tym razem szydełkowe maleństwo. Ma zaledwie 8 cm, choć na zdjęciu wygląda jak numer 43:). Oczywiście kolejne buciki dla maleńkiej panny. Motek kordonka  zabieram na plac zabaw i zamiennie z robieniem babek z piasku i czytaniem książek - szydełkuję. Bez żadnych instrukcji, na przysłowiowe " oko" czyli to co w duszy gra:)

Tym razem wygrało białe sandałki dla noworodka, ale już powstają różowe japonki, także 8- centymetrowe, bo takie maleńkie stópki na owa panienka.







Swoją drogą przydałby mi się kurs fotografowania, by buciki wyglądały na buciki a nie na buciory nr 44:)

wtorek, 10 lipca 2012

Mam i ja ! :)

Wszyscy mają - mam  i ja ! Wiadomo co:) - majtolową kosmetyczkę. Nawet w takie upały to sama przyjemność szycia :)

Może powinna być w chłodnym kolorze dla ochłody...:) ale taka być może będzie następna:)

niedziela, 8 lipca 2012

Stymulujące cudaki:)

Ponoć noworodki na początku swojego życia widzą jedynie biało - czarne, a od czwartego tygodnia do tego zestawu dochodzi czerwony kolor, więc mamy  powinny swoim dzieciom na początku serwować takie zestawy barw. Na zajęciach szkoły rodzenia pani mawiała, że różowe i niebieskie pastelki są jedynie dla rodziców- noworodek i wczesny niemowlak  i tak ich nie widzi:) 

By już od urodzenia zadbać o rozwój wzroku dziecka - należy mu pomóc między  innymi stymulując odpowiednimi barwami. Czy to prawda, nie wiem - ale spróbować nie zaszkodzi:) Niełatwo kupić w miarę tanie  maskotki w czerwono- biało- czarnych barwach. 

Uszyłam więc kilka i ofiarowałam pewnej panience do przetestowania :) 

I tylko zastanawiam się dlaczego moje dzieciaki nie miały tego typu zabawek?....Pewnie nie miałam czasu uszyć, a w sklepach nie było:)...choć czasy to zupełnie nieodległe:) 

Każda wisząca (nie zdążyłam zrobić zdjęć ze sznureczkami:) maskotka jest inna, każda jej strona jest inna, każda posiada inny wzorek. Fajna zabawa przy szyciu takich "cudaków" jak je określiła moja mama:) Te pierwsze nie są do końca dopracowane, ale  kolejne będą doskonalsze:) To mała próbka:)







piątek, 6 lipca 2012

Chwilowy wianek:)

Chwilowy, bo nie wiem jak będzie wyglądał jutro nie mówiąc o tym co się z nim stanie za miesiąc. Przygarnęłam wiankową podstawę pozostałą po dekoracji świątecznej, a że po rozebraniu ze świątecznych ozdób okazało się, że sprytna pani kwiaciarka uplotła wianek chyba z siana ( albo czegoś, co owe siano przypomina:) -  to postanowiłam to wykorzystać. 

Mięciutkie, wszystko leciutko w owo coś wchodzi...obwinęłam szyfonem ...czemu nie:) Szybko zrobiłam kilka szyfonowych kwiatków, specjalnie niezbyt starannie przypalonych, dorzuciłam lniane serce powitalne i tak sobie zawisło. 

Pierwotnie miały był kwiaty lniane z dodatkiem owego szyfonu, ale delikatnych białych płatków narobiło się za dużo i jest to co jest:). Co będzie jutro?:) Zobaczymy...pewnie Jednak len...ale...:)


Tak naprawdę serce jet prościutkie, a na zdjęciu takie krzywulce:)


Dzieciaki orzekły, że serce ma jak w niebie na chmurce..:)


Witam wszystkich nowych ludzików:) Pozdrawiając piątkowo wszystkich blogowych przyjaciół - przyjaciółki :) Noenka

środa, 27 czerwca 2012

Prezent dla Calineczki:)

To prezent dla malutkiej damy, która niedawno powitała ten świat:) Może niezbyt wymyślny, ale za to praktyczny. Buciki i opaska do chrztu. Wszystkie zakupione "na oko" pary butów ( trzy sztuki okazały się dużooo za duże) więc musiałam poradzić sobie sama, obiecując sobie, ze jeśli będą za małe lub za duże- uszyje kolejne:)....ale jak się okazało pasują jak ulał!:)Wprawdzie na zdjęciach wyglądają na duże, są naprawdę jak dla Calineczki:)

Spodobało mi się to szewcowanie:) i pewnie powstaną kolejne pary dla młodej damy. Do bucików  dorobiłam prostą opaskę.










czwartek, 14 czerwca 2012

Zamiana domków:)

......Niestety tylko domków na klucze, ale ponoć od czegoś należy zacząć.:)

Domek na klucze wypatrzyły moje dzieciaki na najniższej półce w markecie ( myśląć oczywiście, że to domek do zabawy). Kiedy zachwycone przyniosły pokazać co upolowały, oniemialam z rozpaczy. Pomarańczowa, rozpadająca sie paskuda. Nie było nawet mowy o tym, by go nie zabierać z sobą do domu  - biorać pod uwagę, że kosztował jedyne 5 zł:)  

Po domowych oględzinach oswiadczyły, że jednak im sęe nie podoba (drzazgi powchodziły w paluszki ) i to ja zostałam jego włascicielką. Skoro już go miałam, postanowiłam się nad nim ulitować i oto efekty mojej litości.





Pomalowałam na biało, poprzecierałam, dorzuciłam kluczyk, aniołka, napis i koronki :)



Oczywiscie po oględzinach Anielka stwierdziła, że nowy domek będzie doskonałym schowkiem na jej maleńkie skarby, ale kiedy już się pobawi, moga zawisnąć w nim nasze klucze.:)  Dla Nikodema biała wersja nie stanowiła żadnej atrakcji ( może po za kluczem :)

Refleksja na koniec:)

Mąż stwierdził, że od kiedy założyłam bloga zdecydowanie mniej "tworzę" I...uwaga...wynika to z tego, że ciagle ogladam co Wy kochane kobietki tworzycie ( a tyllleeeeee tego jest:) ze nie mam już czasu na własne tworzonko:)

Czy naprawdę tak jest? Czy macie podobne spostrzeżenia, co do waszej twórczości:)?



czwartek, 7 czerwca 2012

Fioletowo mi....:)


Chustecznik, buteleczka, ramka w stylu pele- mele na zdjęcia i serduszka - w fioletowej tonacji.  Wszystko w ramach prezentu dla pewnej super fajnej młodej dziewczyny:) Ramka dodatkowo ozdobiona kolażem vintage ze zdjęć z dzieciństwa, serduszka opatrzone podobnymi zdjęciami i koronkami ( kawałeczek serca widać)  - wszystko indywidulanie  dopasowane do romantycznej duszy i wystroju pokoju.

Szkoda, że nie mogę pokazać wszystkiego w pełnej krasie ( ze względu na owe zdjecia, bo być może właścicielka by sobie tego nie życzyła )

Jedno wiem - podobało się bardzo, a ja uwielbiam robić takie prezenciki:) I chyba o to w tym chodzi:)



Pozdrawiam wszystkich cieplutko:) i letnio:)
Noenka

niedziela, 3 czerwca 2012

Zaczytałam się...:)

Ogarnęło mnie niedzielne zaczytanie i tym zaczytaniem chcę podzielić się z Wami:)

Oto i to co mnie dziś oderwało od rzeczywistosci. Książka "Co ma do tego wiek". Pozwolę sobie zacytować opinię, pod która podpisuję sie obiema rękami:) i zachęcam do sięgnięcia, bo naprawdę warto!








Monika Frenkiel

Nie musisz być nieszczęśliwa

Trafiła do mnie książka, którą początkowo potraktowałam jak kolejny urodowy poradnik - "Co ma do tego wiek". Szybko zmieniłam zdanie. Z jednego powodu. Autorka, Robin McGraw jest zwolenniczką tezy, pod którą podpisuję się obiema rękami, a nawet kończynami dolnymi: kobieta powinna o siebie dbać. W każdym wieku i bez wyrzutów sumienia.

W naszej kulturze – zresztą nie tylko naszej, ale u nas to przekonanie jest niezwykle mocno zakorzenione – panuje pogląd, że kobieta mająca rodzinę powinna się jej poświęcać. Dbać przede wszystkim o dzieci, potem męża, swoich rodziców – a dopiero gdzieś na samym końcu o siebie. Jeżeli młoda mama udaje się do kosmetyczki czy do fitness klubu, to z pewnością robi to kosztem dzieci. Idzie do lekarza od hormonów, bo ma wahania nastrojów? Gadanie, to przejdzie. Albo "tak musi być". Jest gruba, ma zarost na brodzie? Z naturą się nie wygra. A nawet jeśli, to kosztuje to straszne pieniądze, a przecież są ważniejsze wydatki. No i pod presją kultury, koleżanek, sąsiadek, matki, teściowej – taka kobieta się ugina i żyje sobie nieszczęśliwie. A potem jest sfrustrowaną i nieszczęśliwą 40,50, 60-latką. Pal licho, jeśli tylko nieszczęśliwą. Bo bardzo często zapominamy, że te zaniedbania mogą prowadzić do poważnych zdrowotnych konsekwencji. Tak było w przypadku matki Robin Mc Graw, która dbając całe życie o innym przestała dbać o własne zdrowie. Skończyło się tragicznie.

Robin twierdzi kategorycznie – możecie do późnego wieku być zdrowe. Możecie być radosne. NIE MA ŻADNEGO POWODU, ŻEBY BYĆ NIESZCZĘŚLIWĄ. Tym bardziej, że nieszczęśliwa kobieta ma wpływ na swoje otoczenie. Ponura, wiecznie niezadowolona, marudna... znacie to? Bo ja znam.

"Co ma do tego wiek" to książka wszechstronna. Mówi o żywieniu, sprawności fizycznej, pielęgnowaniu urody, badaniach lekarskich, makijażu, fryzurze, hormonach... Owszem, znajdziemy tu konkretne rady, choć uniwersalne przesłanie jest jedno – bądź samodzielna. Myśl. Nie poddawaj się presji lekarzy, kosmetyczek, stylistek, mody... Szczególnie autorka podkreśla to w rozdziale dotyczącym menopauzy. Choć  jeśli chodzi o konkrety rozdział ten jest mało praktyczny (opisane środki i kuracje są dostępne w Stanach, nie w Polsce), wiadomość dotyczy kobiet na całym świecie: nie musisz się biernie poddawać rzeczywistości. Nie musisz cierpieć.

I tak mi wyszło, że poradnik urodowy przekształcił się w dzieło filozoficzne mówiące o tym, żeby wziąć sprawy we własne ręce. I o tym, że na to nigdy nie jest za późno.
Monika Frenkiel

źródło: Czytelnia.onet.pl
2010-06-15

sobota, 26 maja 2012

Problemy ze świętymi:)

Odkryłam w piwnicy obrazek z wizerunkiem św. Antoniego, który pamięta jeszcze dom mojej babci, tym samym przypomina moje dzieciństwo. Święty od zgub i spraw sercowych  zatem nie mogłam go tam zostawić:).

Ramka, jak na swój wiek była w bardzo dobrym stanie ( teraz już wiem dlaczego!!!) jedyną wadą było to, że nie była biała:) Umyłam,  odczyściłam,  odtłuściłam, wyszlifowałam  itp - czyli wszystko co mogłam i powinnam zrobć przed zabraniem się za malowanie. Nałożyłam warstę akrylówki i...zrobiły się dziwne brazowawe grudki. Hmmm..spróbowałam na kawałku nałożyć jeszcze jedną warstwę  i oczywiscie jeszcze gorzej. Zatem - praca od nowa...i podejście drugie. Efekt ten sam i znowu ścieranie itp.

Na trzecią eksperymentalną próbę nie mialam siły, poszłam po poradę do starszego sąsiada (złotej rączki) I czegóż się dowiedziam: prawdopodobnie ramka zagruntowana została gorącym olejem lub pokostem ( ponoć przed laty  metoda stosowana powszechnie acz skutecznie) i  marne szanse bym coś mogła zrobić, bo tłuszcz zawsze będzie wychodził - ale korniki napewno nie:)

O...nieee. Cóż trzecie podejście - metoda suchego pędzla, szybko i ostrożnie i powiedzmy, że się udało. Trochę zadrapań jak mawiają moje dzieci i święty Antoni ma nowe ubranie. Jeśli mnie i jemu ( św.Antoniemu) sie znudzi ta biel to spokojnie moge powtórzyć przygotowawcze czynności i ramka będzie jak nowa, brązowa i lśniąca. I tak się teraz zastanawiam, ile ta biel wytrzyma?




Dziś dzień mamy, więc idę świętować (czyt. przygotować coś śłodkiego  i oczywiście przyjać prezenciki:)

Buziaczki dla wszystkich mamusiek:),  przyszłych mammusiek i wszystkich, którzy pamiętają o tym dniu:)
Noenka


niedziela, 13 maja 2012

Malowanie:)

Malowanie, ale nie scian:) ...
Muszę przyznać ,że zdenerwowałam się nieco na transfery ( przejdzie mi szybko:). Do tej pory robiłam je jedynie na małych elementach i wychodziło super. Kiedy zabrałam się za poszewki...lepiej nie mówić:(
Na pierwszy rzut poszła niezbyt duża grafika ( znaleziona wiadomo gdzie: ) Owszem wyszło - choć nieco anemicznie, ale do zaakceptowania. Dodałam mały napis, który niestety lekko się rozmazał. Już chciałam rzucić w kąt, ale maż spojrzał krytyczne łaskawym okiem i orzekł, że nie jest tak zle.Zostawiłam:).



Jako druga miała być poszewka z elementem korony...i masakra. Momentami puste fragmenty, nie wiem czy to może wina tuszu, papieru czy nie wiem czego - generalnie nie do użykowania ( niestety ze złości  zapomniałam zrobić zdjęcia). Wtedy postanowiłam pomalować wzór farbą do tkanin. Troszkę pracochłonne, ale efekt całkiem fajny i trwały ( sprawdziłam!)  



A tak  dla porównania wyglada to w połączeniu, tak dla kontrastu :



Mając umalowane na czarno ręce, dzieci na spacerze - poszłam za ciosem i spróbowalam jak  maluje sie na koszulce. mały motyw i do dzieła. najpierw transfer, by miec kontury - potem pędzelek i malowanko. Też nie jest zle.



Najlepsze jest to, że moje dzieciaki powyciagały swoje kolorowanki i wybrały postacie które chcą mieć na swoich koszulkach ( oczywiście maja być kolorowe) . Nie mówię nie...:) ale ..:)


Na koniec jeszcze transferowe serducho do kompletu poduszkowego:)




Życzę wszystkim miłego tygodnia:)  - Noenka:)



czwartek, 3 maja 2012

Biało i słodko:)

Zamarzyła mi się półka na przyprawy. Pewnie już niemodna i średnio praktyczna. Ale choćby na chwilę postanowiłam spełnić moje marzenie kuchenne. Oczywiście jest biała, z białymi słoiczkami. Póki co się sprawdza. Macie jakieś  doswiadczenia w kwestii praktyczności takiego statego wynalazku?:)




Pozostajac w temacie bieli, zafundowałam poczekoladkowemu pudełku biały kolor, przecierki, a na wierzch serwetkę, która mi się bardzo podoba:) Ot, taki mały przydasiowy recykling:)




Na koniec - skoro mowa o pracach ręcznych:) - coś słodkiego!!!! Krówki - zawijane ręcznie, za którymi moje dzieciaki przepadają, a jedzą je naprawdę przy wyjątkowych okazjach ( dzieci do 6 roku życia ponoć nie powinny znać smaku słodyczy, więc moje maluchy nie przekroczywszy "dzięcięcej osiemnastki" muszą sie do tego przepisu stosować, co nie jest oczywiście łatwe:) Słodycze jadają naprawdę od wyjątkowego święta, (a tych kilka w roku jest:) i kiedy usłyszą słowo - święto ( np 3 maja!!!!) domagają się słodyczy. Dziś sąsiadka podczas spaceru  uraczyła nas kilkoma krówkami, więc nie mogłam pozostać obojętna na błagalny wzrok i wzmiankę, że jest święto!!!! Oto efekt tuż po fakcie:)



Zyczę smacznego tygodnia :):)

Etykiety